Spokój w czasie zarazy. Wstęp do samoregulacji

[Jeżeli zaczynając czytać, jesteś już w dużym stresie, to najpierw zapraszam tutaj: Redukcja stresu tu i teraz]

Trudno udawać, że nic się nie dzieje. Z zewnątrz niepokojące wiadomości, z wnętrza domu – większy niż zwykle chaos, bo dzieci nie wychodzą: ani do przedszkola czy szkoły, ani na zajęcia dodatkowe, ani na podwórko. Jasne, już nieraz coś takiego przeżywaliśmy. Bywały informacje o tragediach, które – choć nas bezpośrednio nie dotykały – wpływały na nastrój w domu. Bywały choroby, trzymające nas kaszlących w domu. Może dzieci miały ospę, może rodzeństwo zarażało się nawzajem jakimś drobniejszym czy poważniejszym wirusem. Obecna sytuacja nie jest zupełnie inna, niż to, co już jakoś znamy. A jednak… różne trudne elementy rzeczywistości zbiegły się dla nas w czasie i przestrzeni, no i siedzimy w domu.

Siedzimy, dzieci się nudzą, albo się boją, albo kłócą między sobą… Wyszłoby się na basen! Na plac zabaw! Umówiło ze znajomymi, niech dzieci się wyszaleją z rówieśnikami, a my wypijemy kawę i pogadamy o dorosłych sprawach. Ups… Wiele znanych nam i wypróbowanych strategii jest teraz niedostępne.

Niepokoimy się wiadomościami o pandemii, sytuacją finansową, zapasami żywności, martwimy o starszych członków rodziny. Nie chcemy, by nasz stres udzielał się dzieciom. Nie wiemy, czy rozmawiać z nimi wprost o koronawirusie czy może lepiej je chronić przed informacjami. Te i inne problemy do rozwiązania dokładają nam ciężaru. Chciałabym pomóc sobie i Wam choć trochę go zdjąć.

Jako facylitatorka metody Shanker Self-Reg dużo mówię o samoregulacji, nie tylko dzieci, ale i dorosłych, oraz o tym, jak, cytując Stuarta Shankera: “Spokój rodzi spokój rodzi spokój rodzi spokój…”, czyli o tym, jak możemy nawzajem wspierać się w samoregulacji przez współregulację. Na co dzień może to oznaczać najróżniejsze praktyki. Na moich warsztatach mówię sporo o kontakcie z naturą, ruchu, czasie dla siebie, potrzebie relacji i bycia częścią społeczności. Dziś, kiedy wielu z nas ze względów bezpieczeństwa przebywa w domu, często w ciasnym mieszkaniu z całą rodziną, mamy mały dostęp do takich strategii dbania o redukcję stresu, regenerację i budowania odporności psychicznej.

    Czy da się dbać o samoregulację w tych nowych, trudnych warunkach? Co my, dorośli, możemy teraz robić dla siebie? Co może nam pomóc być źródłem spokoju dla naszych domowników? Jak wspierać dzieci w tym pełnym stresu czasie?

    Jak podejść do tego czasu? Przeglądając media społecznościowe, widzę, jak strony poświęcone edukacji czy rodzicielstwu, wychodzą naprzeciw temu pytaniu i podsuwają najróżniejsze opcje. Ponieważ obserwuję zarówno strony dla edukatorów, jak i związane z wolną edukacją czy unschoolingiem czytam rady zupełnie sobie przeciwstawne. Obok siebie pojawiają mi się posty zachęcające do wprowadzenia ścisłego harmonogramu dnia i takie, które zalecają totalnie wrzucić na luz, dając dzieciom robić, co chcą. Rozmawiam z przyjaciółkami, które cieszą się tym wspólnym rodzinnym czasem, chcą czytać razem książki i grać w planszówki, i czytam o tym, jak szkoły nerwowo wprowadzają e-learning i zapewniają, że na pewno uda się zrealizować podstawę programową, jeśli tylko dzieci będą pilnie pracować w domu. 

Kto ma rację? Nie o tym będzie moja seria wpisów. Zamiast udowadniania wyższości któregoś z podejść, chcę pomóc każdej i każdemu z czytelników znaleźć strategie na tu i teraz, dla siebie i swoich bliskich. To jeden z fundamentów samoregulacji: bierze pod uwagę obecną sytuację i konkretne uwarunkowania osoby, której dotyczy. Nie wbija w schemat. Daje narzędzia, by troszczyć się o siebie i o innych adekwatnie do możliwości, potrzeb i zasobów.

 A jaka to sytuacja? Obiektywnie trudna. Subiektywnie – to, jak ją przeżywamy, zależy od naszej formy w danej chwili, od przeszłych doświadczeń, od poziomu stresu osób wokół. Self-Reg uczy życia ze stresem i redukcji nadmiernego stresu. Do obiektywnie trudnej sytuacji dochodzą często stresory, których na pierwszy rzut oka nie dostrzegamy, a które obciążają nas tak, że trudno radzić sobie nawet z prostymi rzeczami. Niektóre z nich są zewnętrzne (np. ciasnota w mieszkaniu, hałas, konflikty), ale wiele zależy od nas, na przykład od naszych wyobrażeń: jakimi rodzicami powinniśmy w tej sytuacji być, jak powinny się zachowywać dzieci. Często samo to, jak sobie nazwiemy (choćby tylko w myślach) daną sytuację wpływa na poziom jej trudności dla nas. Już w tych dwóch rzeczach może pomóc Self-Reg w opracowaniu Stuarta Shankera, to jest pięć kroków: Przeformułowanie sytuacji; Rozpoznanie stresorów; Redukcja stresu; Rozwój świadomości; Regeneracja i budowanie odporności psychicznej. Moja seria wpisów będzie szła za tymi pięcioma krokami, a zatem przeczytacie (w miarę pojawiania się kolejnych tekstów będą poniżej podlinkowywane):

  1. Co się właściwie dzieje? Poziom stresu zależy od tego, jak rozumiemy sytuację
  2. Zobacz stresory, nie tylko te związane z wirusem
  3. Czy da się zmniejszyć poziom stresu?
  4. Jak znajdować i pielęgnować spokój w czasie pandemii?
  5. Budujemy odporność… psychiczną!

    Przyjrzymy się naszej sytuacji w tych dniach: nas, dorosłych, naszych dzieci, innych domowników pod kątem tego, jak nie tylko nie wpaść w błędne koło stresu, ale i jak przeżywać ten czas wspólnie i wspierać się nawzajem. Od Stuarta Shankera nauczyłam się nie tylko, że “spokój rodzi spokój”, ale również, że naszym celem jest nie tylko przetrwanie (ang. survive), ale życie pełnią życia (ang. thrive). Może uda się nam do tego przybliżyć?

3 myśli w temacie “Spokój w czasie zarazy. Wstęp do samoregulacji

Dodaj komentarz